O! Jak miło! Magnolia wpadła! Zaglądaj, stęskniło mi się.
Z tym kabelkiem, to niezła wpadka! Mnie strasznie strasznie irytują takie techniczne awarie, blokady i zawieszenia. Wrrr... Mój M za to spokojnie do tego podchodzi, a ja od razu warczę.
Z nartami, to tak jest, że ja chcę, ale się boję. Pisałam ostatnio u Ani asc jak się uczyłam jeździć, kabaret normalnie na stoku. Z tą sakiewką to trza przyznać, że to drogi sport, bo i sprzęt i wyciąg i dojazd trzeba opłacić. Nic na siłę. Mój starszy nauczył się 3 lata temu dopiero i teraz już spoko śmiga, więc jak ktoś chce, to nieważne kiedy. U nas trochę nie do końca to dobrze funkcjonuje, bo M nie za bardzo może na narty, bo ma słabe kolana i szkoda się urządzić na całe życie po to by kilka razy z górki w zimie zjechać, ale korci go jak na nas patrzy, a raczej zawsze z nami jeździ jako kierowca i koordynator

. Starszy S już dobrze jeździ, więc przy mnie się nieco nudzi, a młodszy to szaleniec i trzeba go hamować. Nałoży narty i tnie na krechę z góry. Sprawdzaliśmy kiedyś czy on w ogóle umie skręcać i okazało się, że umie, ale "to nudy". Więc M stoi na dole, my jeździmy, a on cyka fotki i kręci filmiki. Mówi, że rozpoznaje nas odkąd da się nas wypatrzeć na górce - ja jak pisałam jeżdżę najwolniej na stoku, a młody to najbardziej rozkraczony narciarz jadący prosto w dół.

Pozdrawiam.