Szałwia od Finki kwitnie prawie cały czas, ale mniejszą ilością kwiatów. Staram się uszczykiwać to co przekwitnie, a ona wypuszcza dalej pąki.
Przycięłam kocimiętkę i wiem już na pewno, że jej tu nie chcę. Posadzę gdzieś w okolicy jesionów, tam sucho jak pieprz, powinna dać radę. Tu nie pasuje mi to, ze jest zbyt nieporządna i niestety drażni mnie jej zapach.
Będę męczyć Magnolię, zeby pomogła spiąć mi tą rabatę do kupy, bo drażni mnie. Myślałam, zeby zostawić tu kosodrzewinę, szałwię, lawendę, dodać 3 poduchy bukszpanowe i dużo różowych róż. Chciałabym jednak, żeby były tu różne róże, bo nie umiem zdecydować się na jedna czy dwie. Wywalam kłosówkę, ohydna jest i rozwala mi całość strasznie. Zastanawiałam się jeszcze nad dodaniem niskich rozplenic typu Little Bunny. Nie wiem czy to dużo gatunków czy mało. W tej chwili, gdy kwitnie tylko Gemma jest to dla mnie za smutna rabata, za dużo tu szarości od lawendy i kłosówki. No i te tyły, które zagrodziliśmy "płotkiem". Muszę w końcu podjąć decyzję czy wysypać ok. 40 cm od ściany domu kamyczkiami, bo to pod okapem dachu i psy w każdy deszcz próbują się tam wylegiwać rozdrapując delikatniejsze rośiny. Myślałam jeszcze o posadzeniu jakiejś mocnej trawy, która będzie cały rok na tyle rozrośnięta, że psy nie wydrapią a jednocześnie będzie stanowiłą tło dla reszty. Oczywiście jeżówki i obiedki znajdą inną kwaterkę. Ktoś ma jakiś pomysł?