Ale jesteś miły Konradzie ..i nie tylko miły ...Podziwiałam twoje z wizyty u Jasi i Dzidki.Swietnie czujesz co i jak pokazać,odkrywasz inne perspektywy.Ale stwierdzam,że wszystko dużo wcześniej tam już zakwitło.Mnie dopiero kilka róż.
Odbyłam przepiękny spacer po Twym ogrodzie, na pewno nie był pierwszy, super sobie poradziłaś z tą leśną przestrzenią, róże i masa bylin zadziwia, jeszcze wrócę, na razie pozdrawiam i miłego popołudnia.
Miałam mszyce-dużo ,zmyłam prysznicem kiedy nie kwitły teraz jak się pojawią strzepuję pędzlem bo one jak spadną to są tak opasłe ,że ponownie nie wejdą.Widziałam też jak sikorki objadały mszyce.Jedna róża zaczęła mieć plamki więc oberwałam te podejrzane liście.Może być gorzej jak nadal będzie tak mokro.
Bardzo mi miło,że jesteś zadowolona ze spacerku.Dużo roślin mam jeszcze młodych bo dopiero od kilku lat uzupełniam te przestrzenie po podcięciu świerków i sosen.Trochę się przy okazji zmieniają widoki więc zapraszam do odkrywania na nowo.
Aniu, a tych mszyc mrówki z powrotem na różę nie wniosą?
Metoda z pędzelkiem niezwykła, bo ja mówiąc uczciwie, brzydzę się trochę ich dotykać, zwłaszcza tych czarnych tłustych. Ja bziukałam bioczosem i to skutkuje, ale oczywiście trzeba powtarzać co 2 tyg.