po porannym szaleństwie na ścieżkach Keukenhof - dzięki uprzejmości obiektywu Madżenki



... jestem jakby w innym świecie ...
i jakby zainspirowana ... oj i to jakby bardzo ... zwłaszcza kombinacjami w donicach ... bo łanów przenikających kolorami (żółty znów zaskoczył mnie żółty połączony z bielą oczarował czy to znak sezonu bo jedna kiecka zrobiła mi to samo ... ) na mikro areale nie zrobię choćbym wyszła z siebie i stanęła na rzęsach

... za to donice z kórych wylewa się cebulowa obfitość to absolutnie czarujący wymiar piękna

...
i te gabiony ... Madżenka chyba trzeba pomyśleć jak uwspółcześnić moje wyobrażenie o rabatach ... wiem, że te kamienie są drogie ale w końcu kamieniołomów mam pod dostatkiem



... cokolwiek zdziwię rodzinę jak po latach wykopywania i wynoszenia kamieni zacznę je skupować ale tylko krowa jak wiemy nie zmienia poglądów a i tu można polemizować ...
poza tym po wyburzeniu "norki" okazało się, że jest przestrzeń ... i niestety jest widoczność ... część areałów jest jak na widelcu do publicznego podziwiania ... a ja skromna jestem i ich nie kcem ...

... zostawiłam mały ceglany murek ale ogniska to tym nie zasłonię ...
zmetlikowałam sobie w łebie ...
a w czasie gdy mi runęło w łebie wyobrażenie o tym czego kcem a czego nie kcem już chyba ... piesa i żon korzystali ze słoneczka ...