sadzenia róż ciąg dalszy
... z Kasią było łatwiej ... i to dosłownie ... jakoś tak przy niej wystarczyło wykopać dół ... wymieszać ziemię ... doprawić spód gówienkiem ... wymościć ... podlać i voila ...
brakło Kasi zaczęło się po mojemu ...

...
http://www.pinterest.com/pin/437975132485962094/
postanowiłam zrealizować ...
miejsce ... kjub z bohaterem w swojej rabacie boskim Leo ...
inwestorka i wykonawca w jednej osobie ... po popołudniu z Kasią kiedy to w 3 godziny osadziłyśmy w ziemi 7 róż ochoczo zabiera się do pracy ... przecież to pójdzie raz dwa i jeszcze poczytam

...
o ja naiwna ... po pierwszej łopacie wiedziałam, że łatwo nie będzie ... ale nie miałam pojęcia, ze będzie aż tak !!! ...
tą łopatą bowiem wsparłam się ni mniej ni więcej tylko na pozostałościach pierwszej rezydencji państwa K ... podnosiliśmy teren i Adamo uznał, ze 50 cm dobrej ziemi wystarczy ... niby coś tam było usuwane ale coś tam zostało ... dużo
cośtam zostało ...
ja i
cośtam ... konfrontacja sezonu

... wywlekłam kilkanaście wiaderek z kamieniem (piaskowcem konkretnie ) ... cegłą ... stuletnią zaprawą (mięciutka jak ciasto

) ... wynorałam dziurę w której ginęły mi ramiona gdy grzebałam na dole ... (i nawet tatuś podejrzewał mnie o to, ze ropy szukam w celu cudownego i natychmiastowego wzbogacenia

) ... konkretnie to dwie dziury i tym samym środek kjuba jest już jak nalezy ... za to Leo poniżej połowy metra w dół ma takie
cośtam i na wiosnę albo w listopadzie będzie Adamo rył ... nawiasem mówiąc korzenie Leo w tym
cośtam som ... widziałam ...
w każdym razie Novalis i Rhapsody in Blue wsadzone ... Leo jak dawniej ... kjub czeka na resztę

... reszta na moje wyobrażenie ... wyobrażenie na twórczą bezczynność

...
zgapiłam ptaszki od Anulki ... usadziłam je wytwornie w ice dance ... metodą też Anuli - tyle, ze ona tak cięła bukszpan a ja czyniłam aranż artystyczny na rabacie ... więc metodą krok do tyłu ... łypnięcie okiem ... krok do przodu ... milimetr w lewo ... po kwadransie takiego "chodzonego" ptaszki usadziłam jak należy ...
i w samą porę bo przyjechała Admete a z nią moje krokusy

!!! ...
Aga popodziwiała aranż ... tzn zdążyła popodziwiać bo pięć minut póxniej nadobna Kilusia ptaszki zupełnie bez żenady poroznosiła po trawniku ... grrrrrrrrr ... u Anuli kot ptaszków nie roznosi

... rozważam zamianę bo piesa grabi sobie oj grabi

...

...