Widzę róże śliczne, przepis na miksturę zapisałam będzie jak znalazł, trochę tych róż mam to i mszyce też waletują na nich a Wiciokrzew to czarny od tego paskudztwa.
To są wymieszane dwie mikstury, jak je będziecie używać raz w tygodniu (po co??) to zapewniam, że będziecie mieć po różach. I z ekologią można przesadzić.
Jeszcze jedno - na mszyce soda jest niepotrzeba, wystarczy ocet z płynem do naczyń.
Sodę, podobnie jak i mleko stosuje się na mączniaka, na pierwszym etapie (potem juz nie pomoże) i też nie przez cały sezon. Soda zostawia biały nalot, który wygląda, jak mączniak (dopóki go deszcz nie spłuka) więc ne wygląda efektownie. Nie piszę już o tym, że pewnie kilka osób ten nalot będzie wciaż kojarzyć mączniakiem i wciąż będzie pryskać i pryskać
Olej nie ma nic do słońca, chodzi o wodę, skroplona na lisciach działa jak lupa i skupia promienie słoneczne, parząc liście.
Aniu,to dobrze, że napisałaś.....jaw tamtym roku stosowałam ją , ale nie raz w tygodniu, tylko może 3 razy w sezonie, bo nie było potrzeby....ja ten przepis znalazłam kilka lat temu w jakiejś gazecie ogrodniczej, i stosowałam, ale tak jak pisałam , ze 3 razy w sezonie, jak były wysypy mszycy!
Ale to dobrze, ze sprostowałaś
Anitko, różne te przepisy krążą po internecie, ja to trochę sprostowałam, bo po co męczyć te nasze biedne róże tym wszystkim bez potrzeby .
To niby eko, ale co za dużo to niezdrowo jak ze wszystkim.
Ocet na mszyce jest wystarczający, mszyce oddychają całym ciałem, więc są wrażliwe na wszystko, byle czym je psikniemy i po nich, nie trzeba kombinować.
Mączniak natomiast zwalczamy sodą lub mlekiem, bo to środki zasadowe. Mączniak ginie w takim odczynie. I nie trzeba robić oprysku zapobiegawczo, bo to nic nie da, soda nie krąży w roślinie, tylko działa kontaktowo, wiec działa w chwili oprysku. Nie ma grzyba - nie ma potrzeby pryskania, to nie ochroni krzewów .
Cmok :**
Dziewczęta a ja nie pryskam ogrodu ani mlekiem ani octem.Jeśli jest mszyca a miewam ją tylko w miejskim ogródku to czysta woda z opryskiwacza pod dużym ciśnieniem,lub umiarkowanym z węża spłukuje mszyce, one już zpowrotem nie są w stanie wspiąć się do pączków a stare liście im nie smakują.Pozatym nie nawożę co roku a zwłaszcza nawozami chemicznymi zawierającymi azot.Azot bowiem przyspiesza wzrost ,budowanie masy ale i wydelikaca nowe przyrosty a takie właśnie kochają mszyce.Starej sałaty to i my nie lubimy ,prawda?Zastosowałam Rosahumus ,jest tam 12% potasu i to jest to...listki twardnieją są niesmaczne i doskonale przygotowuje przez cały sezon rośliny do zimowania.Jeżeli ziemia jest zasobna / ja mam glinę z dodatkiem piasku /to nawożę naturalnie dopiero wtedy kiedy widzę potrzebę ,bez przesady i obowiązkowego kalendarza.Więcej luzu dziewczęta !
A ja dzisiaj zrobiłam obchód, bo wkońcu przestało lać i .....mam bruzdownicę pedowkę- cholera jasna, jak nie urok to sraczka
Pierwszego kwitnienia na the fairy nie będzie!!!