Zanim jednak staliśmy się właścicielami tego kawałka ziemi i mogliśmy wbić pierwszą łopatę, musieliśmy jak każdy w tej sytuacji, przejść przez inny gąszcz- formalności urzędowych. I naprawdę nie wiem, który był gorszy
Przed aktualną prezentacją mojego ogrodu przedstawię kilka zdjęć, które pokażą historycznie, jak wyglądał początek prac oraz opowiem o tym w wielkim skrócie.
Poniżej nasza działka tuż po pierwszej niwelacji terenu, jeszcze przed wykopaniem fundamentów domu i muru oporowego skarpy.
Było mi strasznie żal, że musieliśmy wjechać z ciężkim sprzętem i jednak zniszczyć sielskość tego miejsca, ale potem dążyliśmy do tego, aby w jak największym stopniu przywrócić temu miejscu równowagę biologiczną. Nie było mowy o zasypaniu stawu, choć wiele osób nam to doradzało. Wiedzieliśmy, że zaadoptowanie go do naszych potrzeb będzie wymagało ogromnych nakładów pracy i środków finansowych, ale właśnie z powodu tego stawu, tak mnie ta działka zauroczyła. I postawiliśmy na swoim, staw pozostał, chociaż nieco w innym kształcie. Spodziewaliśmy się, że to będzie naprawdę trudne zadanie, ale dzięki naszej determinacji dziś cieszymy się z tej decyzji.
Początki jednak nie były takie optymistyczne i swoje przeszliśmy.
Badania geologiczne gruntu potwierdziły wprawdzie, że na tych 200 m2 pod dom, grunt jest stabilny i można na nim nawet wieżowiec budować, ale niestety poniżej skarpy teren był podmokły i ostrzegano nas, że w tej sytuacji będzie tam niezwykle trudno jakikolwiek ogród zakładać. Ale skoro już zrobiliśmy ten szalony krok i kupiliśmy tę działkę, to trzeba było brnąć dalej.
Pamiętam, jak na początku prac, wjechała na działkę 17 tonowa koparka i dźwig, to sąsiedzi powyskakiwali z domów sądząc, że to kolejne wstrząsy wywołane działalnością górniczą, a tu takie sytuacje, że coś się trzęsie nie należą do rzadkości. Chyba odetchnęli z ulgą, że to tylko ciężki sprzęt
Najpierw usunęliśmy warstwę ziemi, żeby wyrównać teren, ale humusu ani śladu. Ziemia albo gliniasta, miejscami jakieś iły, trochę grubego piasku. I te wszędobylskie pokrzywy, chwasty i tatarak, który trzeba było ręcznie usuwać. Na miejsce naszego hipotetycznego ogrodu trzeba było nawieść wiele ton grubego kamienia, jak pod drogi, aby go ustabilizować. Częściowo wykorzystaliśmy ziemię spod fundamentów domów sąsiadów, aby nadać mu taki oto kształt:
Potem równolegle do budowy domu prowadziliśmy prace przy tworzeniu ogrodu. Pierwszy był jednak dom, bo jak sprzedaliśmy mieszkanie gdzieś trzeba było mieszkać. Tak więc prace w ogrodzie zajęły nam kolejne lata i właściwie nadal nie mogę powiedzieć, że skończyliśmy
Jest rok 2006:
Pierwszą miłą niespodziankę mieliśmy wczesną wiosną, do naszego stawu zawitali goście
I tak zaglądają co rok, przylatują na chwilę i potem odlatują gdzieś w spokojniejsze miejsce. Ciekawa jestem czy to wciąż ta sama para?
Nasi sąsiedzi z naprzeciwka z uroczego małego domku zdążyli już posadzić tuje Smaragd wzdłuż swojego ogrodzenia, zostawiając nam niezbyt ciekawą siatkę na widoku, tak więc my też posadziliśmy od swojej strony tuje- odmianę Kórnik IV. Jak widać tatarak się nie poddał i znowu odbił. Przy stawie usypaliśmy małą skarpę pod budowę przyszłej kaskady.
Zamówiliśmy kilka ciężarówek dobrej ziemi pod rabaty. Nasz labrador Ruby Tuesday przygląda się temu z zaciekawieniem
Kupiliśmy i posadziliśmy pierwsze rośliny i przy okazji popełniliśmy, jako nowicjusze wiele błędów. Dlatego na początku rośliny w naszym ogrodzie często zmieniały miejsce.
Jest sierpień 2007 roku:
Wprowadzamy się do niewykończonego domu i zupełnie jeszcze dzikiego ogrodu, w którym jeszcze bardziej rozpanoszyły się chwasty.W naszym stawie na szczęście nie ma glonów. Jest za to strasznie ekspansywna roślina wodna -rdestnica. Jedyną jej zaletą jest to, że natlenia staw. Woda była jednak mętna, bo przy braku trawnika i pochylonym w kierunku stawu terenie, różne frakcje sama nie wiem czego, wpływały do stawu.
Owładnięta zieloną obsesją, jeździłam do szkółek w promieniu 100 km na południe, czyli w okolice Bielska Białej i Ustronia- nawet kilka razy w miesiącu. Zamiast kupić sobie nową kieckę, kupowałam nową roślinkę, tłumacząc się sama przed sobą, że przecież takiej jeszcze nie mam
Sadziłam gęsto i trochę bez jakiegoś konkretnego planu, choć o roślinach miałam już wtedy jakieś blade pojęcie.
To są moje pierwsze jesienne rabaty,z których byłam strasznie dumna:
W końcu któregoś razu poszłam po rozum do głowy i zaczęłam rysować plan ogrodu, aby brukarze, którzy mieli potem rozpocząć pierwsze prace wiedzieli, o co nam chodzi. Z planem było już dużo łatwiej, choć był to plan 5 letni
I tak co roku, krok po kroku nasz ogród zmieniał się coraz bardziej.
Poniżej wybrane zdjęcia z 2008 r.:
Wprawdzie perspektywa trawnika wciąż była daleka, a staw nadal dziczał, to już powstał jakiś ogólny pomysł aranżacji ogrodu. Poniżej widok z tarasu i przygotowania pod budowę tarasu oraz górnego piętra ogrodu:
Oto miejsce przewidziane pod budowę tarasu:
A tu widok z okna tarasowego na leśny ogród sąsiada, który też jest szczęśliwym posiadaczem naturalnego stawu
. Generalnie mieszkam pomiędzy dwoma ogrodami z naturalnymi stawami. Taka mała dolina 3 stawów
Po wykonaniu prac brukarskich taras wyglądał już tak:
Następnie zabraliśmy się za naszą skarpę. Na początku wyglądało to tak:
A tak, już po wykonaniu prac brukarskich:
W kolejnym roku zabraliśmy się za właściwą część ogrodu.Najpierw przystąpiliśmy do budowy kaskady. Trwało to oczywiście dość długo, bo w zasadzie czas mieliśmy tylko w weekendy, pod warunkiem, że była sprzyjająca pogoda. A tamtego lata bywało, jak teraz, czyli pogoda trudna do przewidzenia.
Najpierw wykopaliśmy na środku skarpy coś w rodzaju schodów:
Potem ułożyliśmy folię EPDM, następnie siatkę, aby ostre krawędzie kamieni nie uszkodziły folii:
Mąż postanowił wcielić się w Pudzianowskiego i sam zabrał się za przenoszenie głazów serycytowych na miejsce budowy kaskady.
Skoro to się już udało, to postanowiliśmy, że sami ją zbudujemy.
Tak więc układaliśmy ciężkie jak nieszczęście głazy serycytowe, jeden na drugim, zaczynając od dołu. Szczeliny pomiędzy kolejnymi warstwami wypełniliśmy drobnym żwirem kwarcytowym wymieszanym z suchą zaprawą, aby ustabilizować całą konstrukcję. Brzegi kaskady dodatkowo obłożyliśmy agrotkaniną, aby w tym miejscu, zanim posadzimy rośliny, nie wyrosły nam nowe chwasty. W między czasie posadziliśmy pierwsze rośliny w lewej strony kaskady: sumaka octowca-odmianę Tiger Eye oraz funkie, bergenie i trawy ozdobne.
A tak wygladała kaskada, niemalże gotowa, po bokach wysypaliśmy bardziej ozdobny żwir kwarcytowy:
cdn.....