Oj, widzę, że wspominki na całego. Ja pamiętam mini w ostatnich latach podstawówki, potem spódnice tetrowe,
farbowane domowym sposobem, a smażonych śledzi nigdy nie jadłam.
Hania odezwę się ale na wszelki wypadek przypomnij
Alicja chłopcy dorastają i pewnego dnia przekonują się że smażone śledzie w zalewie to doskonała zakąska a świeży (nie mrożony) uwędzony nawet w garnku na balkonie nie ustępuje pstrągowi.
Co do surowej cebuli zwłaszcza rozsypanej obficie na różnych biesiadnych półmiskach jestem nieugięty. W surówkach oczywiście wskazana natomiast mój największy koszmar kulinarny to wspomnienia związane z przymusowym karmieniem w przedszkolu zupą ogonową z grzankami.