Haniu, ociepla się wreszcie!
Dzisiaj było już w miarę przyzwoicie. Słonecznie i prawie bezwietrznie. Gdyby nie ten kręgosłup i w dalszym ciągu niedoleczone kolano, miło by się pracowało.

Jeszcze wczoraj oprócz bluszczu Małż solidnie przyciął winobluszcz, który - podobnie jak bluszcz - wlazł na dach i mieszał się z różą. Dzisiaj więc sprzątania ciąg dalszy.
Przesadziłam Kokorycz pogiętą, bo do tej pory miała miejsce 'tymczasowe', a ze trzy lata już tam rosła. Oczyściłam i nawiozłam rabatę. Na razie jedną, innych nie mogę ruszać, bo nie wszystko z ziemi powychodziło.
Martwię się o tulipany. Chyba kwiatów nie będzie, nie widziałam pąków. A powinno je już widać!
Zaczynają przekwitać przebiśniegi i iryski. Te jeszcze się trzymają, zakwitły najpóźniej.