No nie mogę, świnka tańczy z dziewczynkami, niesamowite historie opowiadasz, a ta z myszkami to nie do uwierzenia gdybym zdjęć nie widziała, jesteście wspaniałą rodzinką
Ja też znam ból matek dzieciaków alergicznych. Moje alergię..wyssały z mlekiem matki ( dosłownie, choć pilnowałam się jak mogłam). Starsza w 3. tygodniu życia zamanifestowała ją chlustajacymi wymiotami( dosłownie, w trakcie ssania piersi odsuwała buzię i...leciało z siłą wyrzutni na pół pokoju ). Lekarka sugerowała refluks, a na zgłoszenie przeze mnie, że na buzi zaczynaja się pojawiać czerwone plamki skwitowała " takie teraz czasy, że mało które niemowlę ma ładna skórę" (!sic) Byłam młoda i niedoswiadczona ( nie to co teraz).Lawina poszła chwile później- nikt juz nie miał wątpliwości, że to alergia, dziecko było strasznie wysypane, lakierowane, sączące płynem policzki, rany w zgięciach łokci, pod kolanami, słowem...tragedia. Ksiądz chodzący po kolędzie ( będę pamiętać to do końca życia ) widzac ją taka biedniutką przywitał nas zdumionym " a co jej jest?", i wtedy...psychicznie się załamałam.
Walka trwała długo, leczenie, testy, dieta, kapiele, emolienty, masci sterydowe itp. Dziś ma 11 lat i jest piękną dziewczyną ze śliczną, śniadą cerą. I kiedy znajomi mówią " jaką ona ma piękną karnację" uśmiecham się w duchu, choć na wspomnienia sprzed dekady ściska mi serce...
Młodsza córa ma 8 lat.W przychodni alergolog. jestesmy zawsze osobliwosciami, wszyscy( łącznie z pacjentami w poczekalni) oglądaja wyniki testów - takie duże ma odczyny, prawie na wszystko! Na diecie jest do tej pory. Gluten wprowadzam od 3 miesięcy, i jest ok ( odpukać).
Ze skórą gorzej ( najgorzej do tej pory bywa latem, bo ma również uczulenie na słońce).Ale widzę, jak z roku na rok odczyny sa słabsze, mam więc nadzieję na normalność w najblizszych latach.
A jesli nie, to i tak- mimo wszystko -zyskalismy, wiec tragedii nie bedzie. Nauczyłam się gotować zdrowo, odruchowo już czytam etykiety na produktach , na tyle na ile się da- unikamy spożywczych" śmieci" ( mogłabym zasugerować lekarzom zrobienie badań do rozprawy naukowej pod kątem " zdrowe odżywianie a brak próchnicy- moje lalki nie mają ani jednego ubytku, plomby,podejrzewam, że w dużej mierze to zasługa sposobu odżywiania- zatem alergia ..o ironio..wyszła nam na zdrowie) wynieśliśmy się z zasmogowanego miasta.
I od 2 lat nasza alergolog nie może się nadziwić, że dziewczynom się tak poprawiło, choć tu "tyle drzew i pylących chwastów"
Trzeba żyć teraźniejszością mając cichą nadzieję na poprawę ale brać pod uwagę ewentualność jej braku. I nie robić z tego katastrofy
Uściski
G.
P.S. Następnym razem będzie bardziej " ogrodowo" , tym razem był to wpis "mamuśkowy"
Pozdrawiam i życzę dużo wiosennego optymizmu
anna_g dziękuję ślicznie za kwiatek piękny kolor mój hiacynt jeszcze nie zakwitł. Świnka była bardzo rozrywkowa z wiekiem i masą ciała jest spokojniejsza. Już nie biega jak oszalała
giza dziękuję za wpis. Tylko matka alergika zrozumie ten ból. U nas reasumując też wyszło na dobre. Kupujemy bardzo świadomie, nie kupujemy śmieciowego jedzenia. Kosmetyki tylko bez parabenów, głównie dla alergików. Zrezygnowaliśmy z mięsa. Pierwszy raz całą jesień i zimę dziewczyny nie chorowały. Do tematów ogrodowych wracamy na wiosnę Uściski
Dziękuję bardzo Moniko jeżeli przy twoim nicku jest rok urodzenia to jesteśmy rówieśniczkami.
Nasz dom powstał z kontenerów biurowych rzeczywiście jest niepowtarzalny
Dziękuję
Historia z myszami nauczyła mnie wytrwałości. Swoje dzieci karmiłam naturalnie więc wystarczyło wziąć malucha do cyca i można było spać dalej. Jak już były na butli karmił mąż.
Myszki były zdane tylko na mnie dopiero zrozumiałam co to nieprzespane noce, musiałam zabierać je ze sobą jak gdzieś na dłużej wychodziłam. Wszyscy pukali się w głowę. Z perspektywy czasu też pukam się w głowę ale pewnie postąpiłabym tak samo
Dobrze że z tą alergią się ustabilizowało, widzę że jakoś przyzwyczaiłaś się do tego wszystkiego i w całej sytuacji widzisz wiele plusów, to bardzo dobrze, bo wszystko nas czegoś uczy, a wam w rezultacie wyszło to na zdrowie. Myślę że z czasem dziewczyny wyrosną z tego, ja mam córki w podobnym wieku 10 i 7, z młodszą też miałam trochę kłopotów skórnych, ale w porównaniu do twoich historii bardzo błahych. Jak była młodsza to kąpiele i smarownie ciała to była konieczność inaczej strasznie się drapała, najczęściej w czasie snu do krwi potrafiła sobie rany porobiić, teraz jest dużo lepiej, nawet jak zapomnę to się nic nie dzieje od razu.
Jesteś naprawdę bardzo dzielna, a młodszej też się poprawi, zobaczysz