No i po Świętach - spędzonych - no cóż - w łóżku... W sobotę rano jeszcze piekłam a po południu pełna gama objawów przeziębienia. Poza tym pogoda nie rozpieszczała i nie rozpieszcza. W domu papryki, melony i fasolniki rosną jak giganty a ja zastanawiam się kiedy będzie na tyle ciepło, żeby je już eksmitować z domu. No i praca praca i praca - wiadomo - zeznania i takie tam...
Ale dzisiaj zrobiliśmy sobie przyjemną wycieczkę - do Kórnika do szkółki. W efekcie wyrósł nam przy płocie szpaler rajskich jabłoni odmiany royality, Między nimi uporządkowałam hortki bukietowe i trzmieliny. Wymieniliśmy jedną brzozę doorenbos - bo nam padła i kupiliśmy dwie żurawiny - taki kaprys

W szklarni czekają całe rzesze posianych roślin, posadzone kanny, agapanty itp. W weekend mam nadzieję na pierwszy w tym roku swój szpinak

W oczku kwitną kaczeńce i powoli wykluwają się kijanki ropuszek, W różnych miejscach zaczęły spektakl tulipany a hiacynty powoli już kończą.
No i patrzę na swój trawnik, który błaga o kosiarkę a pogoda nie pozwala