Dzięki dziewczyny za słowa uznania i za wizytę

Pogoda cudna to szał prac trwa. Rabata została przekopana - szpinak posiany. Kompostowniki przerzucone i poporządkowane, Jedna kasta przygotowana na cukinie i te inne melony. Dymka posadzona, kolejne rzodkiewki i koperki wysiane, pietruszka też. Mizuna już wzeszła. Fasolniki pną się do góry, papryczki poprzesadzane (znów mam na parapecie okiennym i w domowej szklarence zagłębie paprykowe - co ja zrobię z tym nadmiarem nasion paprykowych ? Kto chce niech pisze - prześlę. Agapanty przesadzone, pacioreczniki w donicach czekają już w szklarni. Przesadziłam też żurawki w inne miejsce a na ich miejsce dosadzę bergenię (na północnej ścianie garażu - pod berberysami). Wyciągnęliśmy też część mebli na patio. Przenieśliśmy też dwie róże ze starego ogrodu, żeby się nie zmarnowały - jedna pnąca czerwona pięknie pachnąca a druga krzewiasta bladoróżowa. Stare odmiany. Te krzaki mają po kilkadziesiąt lat. Ciekawa jestem czy przetrwają tę przeprowadzkę - ale nie miałam wyboru. Gdyby zostały - na pewno by nie przetrwały. M. podjął decyzję, do której ja dojrzewałam od dwóch lat, bo przecież "starych drzew się nie przesadza"...
Z mniej przyjemnych wydarzeń - dzisiaj znów gazownicy rozkopali mi trawnik na przedpłociu

Już nie mam sił... poddaję się... Co pół roku ryją. Nienawidzę gazu ! Nie mam go i nie chcę mieć a ciągle mi przed płotem coś z gazociągiem kombinują.
Kręgosłup dobrzeje powoli - basen czyni cuda

Ogrodnictwo utrwala

Ruszam się i chyba dobrze mi to robi... mam nadzieję

Już odstawiłam leki przeciwbólowe. Tylko rano jeszcze trochę rwie w pośladkach i mam ograniczone ruchy. Potem w miarę upływu czasu coraz mniej doskwiera i ból i sztywność. Jeszcze tylko ten staw biodrowy dokucza - zwłaszcza na zmianę pogody. Cóż - latka lecą