Danusia nie pamiętam ile psina nam dawała do wiwatu, no ale trochę tygodni to było... Śmieszne było jak braliśmy ją na spacer a ona za bramką siadała na tyłku i nie chciała zrobić kroku w żadną stronę, albo się położyła i koniec nie pójdzie... Nici ze spaceru

a teraz to szaleje z radości jak wychodzi (a za sprawą teścia mojego wychodzi na spacery kilka razy dziennie bo chętnie ją każdy bierze). uwielbia też jeździć samochodem. Za to jak była mała to chętnie zwiewała każdą dziurą - więc całe ogrodzenie wokół ogrodu i bramy i bramki zabezpieczaliśmy deskami

Szaleństwo - wyglądało to okropnie no ale co było robić

Zjadała też kulki cisów - przy remoncie elewacji zostały usunięte - nie dało się ich zostawić - chyba ze 4 pełne czerwonych owoców - ona to jadła a potem zwracała i chorowała - więc my obieraliśmy wszystkie owoce cisów żeby się psina i odganialiśmy ją żeby nie zdążyła zjeść jak coś spadnie

I pomyśleć że to wszystko dla małego kundelka

Ale dzisiaj te momenty wspominam z rozrzewnieniem i przyjemnością i uśmiechem... bo dzisiaj po 3 latach Figuśka jest już bardzo stateczną pieską

Sorki Danuś - no i znowu się rozpisałam na temat "okołoogrodowe"
Karminika też jestem ciekawa - na razie nie prezentuje się zbytnio

musiałam go przyciąć i mało co widać. Właśnie miałam ostatnio pytać Ciebie czy przesadziłaś tego rh - ale teraz to chyba na to nie pora.
Ach ten czas... ciągle go brak... Buziaki