Eh, no nic się nie ukryje przed czujnym okiem sąsiadów

Do remontu tego pokoju szykowaliśmy się już dawno, ale wiecznie były pilniejsze rzeczy do roboty. Miesiąc temu zmarła moja mama, tato został sam w innym mieście. Co prawda to tylko 30 km, ale nie opłaca się codziennie jeździć. Nie mamy tam żadnej rodziny, tylko jacyś znajomi rodziców, więc tato sporo czasu spędza u nas. Musimy się jakoś w domu trochę posunąć, żeby i On miał swój kąt. Do tego na święta na 2 tygodnie przyjeżdża mój brat z żoną z baaaaardzo daleka, więc i dla nich musi być jakiś kawałek łóżka do spania. Tym sposobem trzeba było na biegu zrobić remont. W czwartek przyjeżdża kanapa, firanka czeka na upranie i powieszenie, zostało mi kupić jakieś zasłonki i finito

Z synem teraz jest już w porządku, choć musi być na lekach, które wyciszają układ odpornościowy, więc każde przeziębienie, to strach, że ciężko będzie z niego wychodził. Ale póki co, odpukać, twardo się trzyma. Ale przy tych lekach przypałętują się różne pierdoły, które może nie są groźne, ale utrudniają życie, a to zapalenie spojówek, a to półpasiec. No i sama choroba, to taka tykająca bomba. Dziś jest dobrze, a jutro może być tragicznie. Ale myślę pozytywnie, choroba zaczęła się najlżej, jak to możliwe, więc mam nadzieję, że nie będzie go bardzo dręczyć. Zdarza się również (choć niestety rzadko), że jest tylko jeden rzut choroby i nigdy więcej nie wraca. On od 9 miesięcy ma remisję choroby i trzymamy się tego, że tak już zostanie