Ja porównuję tą naszą nową fascynację i pasję do "motyli w brzuchu" przy młodzieńczej miłości. Jak wychodzisz za mąż to godzisz się z tym , że po pewnym czasie już ich nie czujesz, a zakładając, że ten ktoś jest na całe życie, to już nigdy nie poczujesz.
I tak samo jest jak człowiek przeżyje już jakiś kawałek życia i codzienność zagości już na dobre- myśli , że już go nic fajnego nie czeka. A tu - trach- okazuje się, że odkrycie czegoś nowego i ekscytującego pozwala nam poczuć właśnie coś podobnego do tych "motyli"
Cudne spotkanie, cudnych ludzi w cudnym miejscu...dopiero dzis doczytałam i obejrzałam relacje. Piekny macie ogród i ty i Grześ, fajnie jest pokazany okiem Irenki, a do tego te wasze usmiechniete i zadowolone buzie..
Pozdrawiam
p.s. na tego rozchodnika o którym pisała Julka też sie pisze jesli go bedziesz rozmnażac, cudny kolor