Moja przygoda z ogrodem zaczęła się na dobre w kwietniu tegoż roku, kiedy to definitywnie padła decyzja, że coś musimy zrobić, bo dotychczasowy ogród tylko straszył. Na czerwiec zaplanowany był nasz ślub także trzeba było się spieszyć, a z małym niemowlakiem to nie było łatwe zadanie.
I tak na szybko skleciliśmy, wkopaliśmy, wyrównaliśmy i posialiśmy to co wg nas będzie pasowało, albo co ja natchnięta jakimś genialnym pomysłem kupiłam i próbowałam wkomponować


Najpierw pokażę Wam jak było, chociaż i tak nie ma zbyt wielu zdjęć z tego okresu, a potem to czego dokonaliśmy z moim mężem.
Chcąc nie chcąc najpierw zaprezentuję widok z ulicy, znaleziony dzięki Googl Maps, bo nikt inny inaczej by tego nie fotografował


Jak pewnie zauważycie wszystkie drzewa jakie posiadaliśmy zostały ogołocone przez panów z energetyki, bo były zbyt blisko linii energ. i od tego czasu drzewka rosły sobie jak chcialy, pokrzywiły się i prezentowały obraz smutku i rozpaczy. Udało mi sie w swoich zasobach odszukać zdjęcie, gdzie widać ogródek od strony domu, chociaż to dzieciaki są pierwszym planem. Ale dla chcącego odnajdzie tam coś zielonego

Potem przyszedł pamiętny kwiecieć 13' i zaczęliśmy od wycinki. Chcociaż się bardzo staraliśmy żadne z drzew nie uchowało się przed piłą w rękach mojego M. Niestety nawet nie ma zdjęć pamiątkowych tego czasu rozbiórki i prac porządkowych


W maju nasadziliśmy wszystkie drzewka, krzewy, resztę zielonej ekipy, a M. posiał trawę i czekaliśmy na czerwcowy ślub

plan pierwszy to prezent od mojego brata, reszta to już wiecie


fotograf wykorzystał naszą ogrodową dekorację, czyli stary rower na którym stała podróżna walizka pełna komarzycy i surfinii. w oddali widać też przechylony jałowiec, który ostał się kwietniowej rzezi,ale ucierpiał podczas prac glebogryzarki. staraliśmy się go ratować, i dostał "opatrunek" w postaci metalowej linki która miała go prostować i chronić przed calkowitym powaleniem. Lato jeszcze wytrzymał, ale jesienne deszcze go powaliły i musielismy się z nim rozstać

