Miro, Jolanko, Haniu, Poppy, GorAniu, Ewo, Małgosiu dzięki że jeszcze tu zaglądacie. Jak pisałam wcześniej czas na ogród mi się nieco skurczył, intensywny koniec sierpnia też odzywa się w kościach

Niemniej wyrywam jakieś godziny na ogród, muszę jakoś odreagować...
Miro, widzę, że agapant o krótszych kłączach jakoś niebezpiecznie zasycha - całkowicie.
Ewo, Twoja rada w samą porę, jutro po pracy przesadzę. Zauważyłam również szkodnika, z którym walczyłam ubiegłej wiosny- rozszedł mi się z sadzonki z tego samego źródła. Biała maź, która wygląda mi na wełnowce. Na razie te donice pozostają w izolacji. To paskudztwo trudno wytępić, musiałam zastosować radykalne środki - opryski systemiczne i mechaniczne oczyszczenie kłączy do "białego". Jutro zrobię podobnie, pomimo że pora mało sprzyjająca.
Pytasz Ewo o czas w ogrodzie

Trudno tak jednoznacznie określić, na pewno jesienią mam go zdecydowanie mniej, jeśli sprzyja pogoda i okoliczności to kilka godzin w tygodniu (sobota), niekiedy i tego nie ma.
Wiosną każdą wolną chwilę dopóki nie uporządkuję po zimie. Jeśli nie ma rewolucji planowanych/nieplanowanych to potem luzik i bieżące usuwanie przekwitłych kwiatów: sasanek, piwonii, róż. Letni gorąc nie sprzyja żadnym pracom
Dziś przesadziłam cztery ostatnie hortensje, została mi się jeszcze jedna. Część cebul już w ziemi, zostało się jeszcze trochę.
Połowa róż skróconych, większość sasanek wyleciała /susza/, kilka doniczek zadołowanych, agapanty i przymiotno w szklarni, zaczęłam porządkować dalie, chociaż przymrozków nie było, to już marne są po sierpniowym wysadzaniu do donic. Zwykłe pelargonie już miesiąc temu pojechały do adopcji, w domu są angielki.
Róże już chorują, generalnie jakoś mokra i brzydka ta jesień u mnie. Piwonie szybko straciły swój złoty kolor, większość bylin już mogłabym przycinać, gdyby doba miała 48 godz.