W tym tygodniu usuwaliśmy z M stare drzewa owocowe, z których nie było żadnego pożytku. Poleciała jabłonka i wiśnia, która była trzymana na cień dla rh. Więcej z nią było problemów niż pożytku. Ładna była jak kwitła, gdy zaowocowała ptaki z całej okolicy miały na niej jadłodajnie, kapiący sok niszczył liście rh, co wieczór myłam liście wodą z węża. Na wiosnę miałam tyle siewek małych wiśni, że gdyby siać specjalnie na pewno by tyle nie wzeszło, więc musiałam systematycznie je wyrywać. Pożegnałam się z wiśnią bez żalu.
Nie obyło się bez strat, złamało się kilka gałązek z rh. M bardzo się starał, żeby nic nie uszkodzić nawet stwierdził, że już sam nie wie gdzie ma nogę postawić, żeby coś się nie połamało. Straty powstały przy upadku klocka w wiśni.