Całą historię klonika opisywałam rok temu ale chętnie odpowiem jeszcze raz, bo to moje ukochane drzewko.
Kupowałam go 10 lat temu jako maluszka, nie mając pojęcia co to i jakie ma wymagania.
Sprzedawca powiedział mi tylko, że to miniaturka i nigdy duży nie urośnie.
Posadziłam go więc blisko płotu i ścieżki na pełnym słońcu, bez osłony przed wiatrem i tak sobie rósł.
Po latach musiałam go ciągle przycinać bo właził na ścieżkę.
Jednego roku uschła mu cała gałąź, która opierała się o płot.
Mama stwierdziła, że jest za wielki już, zapadła więc decyzja, że go zabieram do siebie.
Był przesadzany w czerwcu w upale i suszy, można powiedzieć, że z gołym korzeniem, bo cała ziemia się obsypała.
Po przesadzaniu radykalnie obcięty, zgubił większość liści ale przeżył.
Dopiero po całej akcji dowiedziałam się, że klony to delikatne drzewa.
Stawiam, że to odmiana Garnet.
____________________
Marta
Ogród pod trzema dębami