Nikita
08:34, 07 cze 2020
Dołączył: 03 sty 2014
Posty: 5919
No to jeszcze dodam, tak dla ogarnięcia całości, że cała inwestycja troszkę naruszyła moją zasobność portfela, ale cóż…trzeba było w końcu to zrobić, bo dach przeciekał, ściany pękały i ogólnie wyglądała ta weranda jak z PRL-u.
Stan „zamknięty” budynku wykonała zaprzyjaźniona firma, hydraulikę dobry kolega, elektrykę mój Czasoumilacz, a wykończenie wnętrz: ja + wszyscy po trochu. Starałam się ciąć koszty jak tylko można, bo to przecież tylko domek na działce !!!
Łazienka kosztowała sporo (wiadomo… kuchnia i łazienka to najdroższe pomieszczenia w całym domu), brak instalacji odbił mi się czkawką, a ceny wyposażenia i robocizny wyrwały mnie po prostu z butów.
Ale na pocieszenie powiem, że troszkę pogłówkowałam i w ramach cięcia kosztów, cały mój przedpokój kosztował mnie…uwaga…słychać werble…. 69,20 zł !!!!
Niby to tylko malutkie pomieszczenie, ale jednak: 4 ściany, sufit, podłoga, meble, wyposażenie….a tylko niecałe 70 zł.
Jak to zrobiłam ????
Otóż …
― ściana dekoracyjna (postarzana) została wykonana z boazerii, która została mi z latryny budowanej u mnie na działce 3 lata temu. Zostało też ¾ puszki białej bejcy do drewna, która walała się gdzieś w garażu. Dokupiłam jedynie czarny pigment w cenie 6,30 zł, aby uzyskać szary odcień.
― szara farba na pozostałych ścianach i suficie to resztki farby po malowaniu pomieszczenia obok, czyli łazienki (nie ważne, że to specjalistyczny produkt, czyli farba Kuchnia/Łazienka …ale ciiii…nikt nie musi o tym wiedzieć…)
― komoda ma dokładnie 30 lat i powstała kiedyś z płyt meblowych pozostałych po moim młodzieżowym (czytaj: panieńskim) segmencie. Mebelek jest w bardzo dobrej kondycji (kiedyś to potrafili zrobić meble…
) otrzymał jedynie nową powłokę w postaci białej farby zakupionej w cenie 19,90 zł. Przykręciłam też „nowe” uchwyty, zdemontowane z moich, starych szafek łazienkowych.
― lustro zamówione na OLX z odbiorem osobistym w Łodzi. Miało kosztować 20 zł, ale okazało się pan sprzedający niosąc do mnie lustro, uderzył kantem lustra w drzwi na klatce schodowej i się lekko wyszczerbiło. Ostatecznie dał mi lustro za darmo.
Szklarz obciął i wyrównał uszkodzone lustereczko a za usługę wziął 5 zł.
― antyramy, przez przypadek (nawet nie pamiętałam, że tam były) znalezione w mojej piwnicy (kiedyś…hmm jakieś 20 lat temu… tworzyły kompozycję na ścianie mojego salonu...oczywiście wówczas były z inną grafiką). Sentencje wydrukowane z neta za pomocą mojej służbowej drukarki.
― uchwyt na parasolkę to zakupiony kiedyś uchwyt na ręczniki…nigdy nie zamontowany, leżał wśród innych „przydasi” i czekał na swój czas. I doczekał się !!!
Żółta parasolka (mam ją od zawsze) posłużyła jako inspiracja do akcentu kolorystycznego w aranżowanym przedpokoju.
― wieszak ścienny zamówiony na allegro nadszarpnął mój budżet na 38 zł (29zł + 9zł paczkomat). To najdroższy element mojej przedpokojowej metamorfozy !
― przełączniki potocznie zwane kontaktami znalezione w piwnicy w pudełku z napisem „elektryka”…zostały chyba po jakimś wcześniejszym remoncie. W kolorze srebro/satyna pasują idealnie. Jeszcze kilka ich tam zostało i na pewno znajdę dla nich kiedyś/gdzieś jakieś zastosowanie.
― lampa sufitowa – gratis. Podarowana przez moją koleżankę, która wymieniała oświetlenie na nowe, bo zmieniła się jej koncepcja wnętrzarska. Przygarnęłam lampę. Farcik !!!
Aaaa, jeszcze butelki jako element dekoracyjny. Butelki zostały wykopane 3 tygodnie temu z fundamentów starych schodów podczas rozbiórki werandy (zdjęcie kilka postów wyżej).
Butelki przetrwały próbę czasu w dobrym stanie, zostały tylko dokładnie umyte, pomalowane farbą w spray-u i otrzymały nowy image w postaci kokardek oraz różyczki kolorystycznie dobranej do parasolki. Wszystkie półprodukty wywleczone z pudła z akcesoriami do produkcji wianków świątecznych – wydatek 0 zł.
Robocizna w przedpokoju we własnym zakresie, wykonana damskimi rączkami, czyli koszt zerowy.
A… jeszcze podłoga. Na podłodze są płytki, które zostały z łazienki (podobnie jak klej i fuga). Położenie płytek to praca mojego Czasoumilacza, czyli…bezcenne.
Nawet nie źle to wszystko wygląda, jestem mega zadowolona.
Teraz to już tylko relaksik na działce (zerkając z dumą od czasu do czasu na moje dzieło)!!!!

Stan „zamknięty” budynku wykonała zaprzyjaźniona firma, hydraulikę dobry kolega, elektrykę mój Czasoumilacz, a wykończenie wnętrz: ja + wszyscy po trochu. Starałam się ciąć koszty jak tylko można, bo to przecież tylko domek na działce !!!
Łazienka kosztowała sporo (wiadomo… kuchnia i łazienka to najdroższe pomieszczenia w całym domu), brak instalacji odbił mi się czkawką, a ceny wyposażenia i robocizny wyrwały mnie po prostu z butów.
Ale na pocieszenie powiem, że troszkę pogłówkowałam i w ramach cięcia kosztów, cały mój przedpokój kosztował mnie…uwaga…słychać werble…. 69,20 zł !!!!
Niby to tylko malutkie pomieszczenie, ale jednak: 4 ściany, sufit, podłoga, meble, wyposażenie….a tylko niecałe 70 zł.
Jak to zrobiłam ????
Otóż …
― ściana dekoracyjna (postarzana) została wykonana z boazerii, która została mi z latryny budowanej u mnie na działce 3 lata temu. Zostało też ¾ puszki białej bejcy do drewna, która walała się gdzieś w garażu. Dokupiłam jedynie czarny pigment w cenie 6,30 zł, aby uzyskać szary odcień.
― szara farba na pozostałych ścianach i suficie to resztki farby po malowaniu pomieszczenia obok, czyli łazienki (nie ważne, że to specjalistyczny produkt, czyli farba Kuchnia/Łazienka …ale ciiii…nikt nie musi o tym wiedzieć…)
― komoda ma dokładnie 30 lat i powstała kiedyś z płyt meblowych pozostałych po moim młodzieżowym (czytaj: panieńskim) segmencie. Mebelek jest w bardzo dobrej kondycji (kiedyś to potrafili zrobić meble…


― lustro zamówione na OLX z odbiorem osobistym w Łodzi. Miało kosztować 20 zł, ale okazało się pan sprzedający niosąc do mnie lustro, uderzył kantem lustra w drzwi na klatce schodowej i się lekko wyszczerbiło. Ostatecznie dał mi lustro za darmo.
Szklarz obciął i wyrównał uszkodzone lustereczko a za usługę wziął 5 zł.
― antyramy, przez przypadek (nawet nie pamiętałam, że tam były) znalezione w mojej piwnicy (kiedyś…hmm jakieś 20 lat temu… tworzyły kompozycję na ścianie mojego salonu...oczywiście wówczas były z inną grafiką). Sentencje wydrukowane z neta za pomocą mojej służbowej drukarki.

― uchwyt na parasolkę to zakupiony kiedyś uchwyt na ręczniki…nigdy nie zamontowany, leżał wśród innych „przydasi” i czekał na swój czas. I doczekał się !!!
Żółta parasolka (mam ją od zawsze) posłużyła jako inspiracja do akcentu kolorystycznego w aranżowanym przedpokoju.

― wieszak ścienny zamówiony na allegro nadszarpnął mój budżet na 38 zł (29zł + 9zł paczkomat). To najdroższy element mojej przedpokojowej metamorfozy !

― przełączniki potocznie zwane kontaktami znalezione w piwnicy w pudełku z napisem „elektryka”…zostały chyba po jakimś wcześniejszym remoncie. W kolorze srebro/satyna pasują idealnie. Jeszcze kilka ich tam zostało i na pewno znajdę dla nich kiedyś/gdzieś jakieś zastosowanie.
― lampa sufitowa – gratis. Podarowana przez moją koleżankę, która wymieniała oświetlenie na nowe, bo zmieniła się jej koncepcja wnętrzarska. Przygarnęłam lampę. Farcik !!!
Aaaa, jeszcze butelki jako element dekoracyjny. Butelki zostały wykopane 3 tygodnie temu z fundamentów starych schodów podczas rozbiórki werandy (zdjęcie kilka postów wyżej).
Butelki przetrwały próbę czasu w dobrym stanie, zostały tylko dokładnie umyte, pomalowane farbą w spray-u i otrzymały nowy image w postaci kokardek oraz różyczki kolorystycznie dobranej do parasolki. Wszystkie półprodukty wywleczone z pudła z akcesoriami do produkcji wianków świątecznych – wydatek 0 zł.

Robocizna w przedpokoju we własnym zakresie, wykonana damskimi rączkami, czyli koszt zerowy.
A… jeszcze podłoga. Na podłodze są płytki, które zostały z łazienki (podobnie jak klej i fuga). Położenie płytek to praca mojego Czasoumilacza, czyli…bezcenne.
Nawet nie źle to wszystko wygląda, jestem mega zadowolona.
Teraz to już tylko relaksik na działce (zerkając z dumą od czasu do czasu na moje dzieło)!!!!


