No tak....Przemiły pan i równie miła pani przyjechali o umówionej porze, pokazałam dzieło nieproszonych gości i zaczęło się...
Usłyszałam że Urząd naszego miasta nie bierze odpowiedzialności za tego typu szkody i praktycznie w tej sprawie nic zrobić nie może. Dostałam namiary na Koło łowieckie z którym muszę tą sprawę sama załatwić. Urząd nie ma narzędzi i zmusić nikogo do działań nie może, tym bardziej że owe koło nie podlega pod Urząd.
Rozmowę telefoniczną z kołem łowieckim mam też już za sobą. Pan wypytał mnie o wszystko, jaki rodzaj działki, gdzie, numer karty, klasyfikacje gruntu i kiedy już zaczynałam się cieszyć że coś z tego będzie okazało się że: Zgłoszenia telefonicznego pan nie uznaje,

poczty elektronicznej nie posiada

Pan zatrzymał się w czasach gdzie dokument ważny to list w formie papierowej z pieczątką Poczty Polskiej. Dokładnie to co powiedziałam swojemu rozmówcy przez telefon mam przelać na papier.
Pytam co dalej? W odpowiedzi usłyszałam że jak pan dostanie papier to przyjedzie żeby to obejrzeć.
Ręce opadają.
Może macie jakieś pomysły gdzie to można jeszcze zgłosić.