Jednak to dobrze, że robaczków dziś nie było.
Piękna sobota i warto mieć ogród dla siebie. Znowu się namachaliśmy łopatami. Pojechałam na chwilę po córkę, a jak wróciłam M mi obwieścił, że jeździli goście z nawozem i kupił mi kilka worków pięknej, przekompostowanej, starej kupy.
Złoty chłopak!

Taka niespodzianka! Ucieszyłam się prawie jak z prezentu na rocznicę ślubu
Obkopałam trochę rosnące róże i sypnęłam i im zdrowo w dołki.
Resztę zostawiłam na różankę przytarasową.
A poza tym:
- M wmurował w taras mocowania na pergolę ( będzie sam ją robił)
- Wkopał jakąś rurę do czegośtam
- ja podwyższałam część rabaty wrzosowej za placykiem okrągłym, bo była zbyt niska w stosunku do kostki
Mam parę zdjęć cykniętych telefonem gdzieś w biegu.
Jeszcze jest spory bałagan, ale powoli wchodzimy na ostatnią ( no- przedostatnią) prostą
edit: sorry za przeuroczy zwis z balkonu- śpiwory po nocowaniu wietrzyłam