No, no, pięknie pani, pięknie. Niech zgadnę - pojechałaś od Tess prosto na lotnisko .
Podziwiam Cię, kawał roboty za Tobą. Sama sadziłaś czy miałaś pomoc? Ja przebimbałam cały weekend i dobrze mi z tym .
Aaa bratki kocham, jeden z przedwiosennych jeszcze do tej pory mi kwitnie! Może skoczę na targ po kilka... Wysiałam trochę czarnych w doniczkach, powschodziły i czekam aż da się je przesadzić do gruntu.
Tu całą noc, teraz chyba przestało...
Hahaah A i owszem Ze ślubnym tak już jest
Nieee, ale prawie Jak tylko dojechałam do domu, to trzeba było startować. Zdążyłam tylko rośliny wyładować i wio!
Do sadzenia miałam warunki luksusowe - stary się dzieckiem zajmował, a do kopania dołów i siekiery miałam pomocnika. Żyć nie umierać!
Widział tylko nową przy garażu, a potem Krzyś tak na nim wisiał, że do ogrodu nawet nie miał jak wyjść
U mnie wieje strasznie, zrezygnowałam z działania na frontowej bo to grubsza robota ale postaram się chociaż wypielić pod karaganą i posadzić tam te 3 bodziszki...
Tu podobnie, choć powiem Ci, że zimno nie jest. Właśnie zrobiłam rundę podlewania Korzonkiem, mąż znów obiad pod nos podstawił i chyba jak zjem to ruszę w ogród.