Ania czytam i przypominam sobie i miałam nie pisać, ale napiszę na pocieszenie, jak wprowadzałam się 18 lat temu z miasta do domu 11listopada to:
nie było wylewek, ani ścian działowych
nie było kuchni, ani łazienki
nie było nawet bieżącej wody
ani ogrzewania
był:
jeden pokoik nie nasz tylko rodziców
tylko w nim prąd podłączany w dniu naszej przeprowadzki
60 biegających myszy bo nie było parapetów, a szła jesień i zima
czarno biały telewizor
lodówka, wiadro z wodą, grzejnik olejak, stara wersalka
klop na powietrzu
ale były plany, marzenia i chęć by coś zmienić, nocami murowaliśmy ściany w pokojach, wszystkie cegły na ich budowę wyniosłam na górę sama.
Po roku mieliśmy już własną łazienkę, kuchnię i jeden pokój, oraz wyłapane myszy i pomalutku kończyliśmy resztę przez kolejne lata
A teraz w drugim domu startujemy od nowa, bez kuchni, łazienki, kibla, gazu, ogrzewania wszystko do zrobienia i choć sił nie ma tyle co kiedyś to marzenia znowu są.
Dasz radę, baby są silne, przecież dzieci rodzą

A czytam, że masz chłopaków jak ja

Na pewno pomogą, a jak nie to batem pogoń
Za rok zobaczysz ile Ci się udało zrobić tak w domu jak i w ogrodzie