Kicie kochane...moje też uratowane przed złem tego świata.Szary to, jak moja Tosia. Mamusia jej śpi na zewnątrz gdzieś ...nie ma odwagi wejśc do domu, na schodach juz była.Ale jestem dumna z tego, że przynajmniej ropiejące oczy jej wyleczyliśmy.
jak się rozpogodzi to idę ciąć krzewy, skopać rabaty, trawnik zgrabić, warzywnik w skrzyniach powstanie... Dobrze, że pada to przynajmniej ziemia mokra łatwo się kopie .
Moje też przygarnięte. Zawsze miałam jakieś uratowane zwierzaki, pracowałam 15 lat w klinice weterynaryjnej więc ciągle były jakieś porzucone zwierzaki
Ale dzięki temu miałam cudowne kociaki, świetną sunię i niesamowitego chomika, teraz znów 2 kotki