Ponieważ zdradzałam objawy chorobowe (ponoć siedziałam w fotelu i się kiwałam bezmyślnie), męża własna przyjeżdżała nie co dwa tygodnie, a co tydzień po pracy, choćby na parę godzin. Pomiędzy szpitalami byłam wywożona na działkę na jakieś dwie godzinki dla złapania równowagi i oddechu. Pomaga! Kilka zdjęć z tych wyjazdów. Czerwiec jeszcze chyba to był
Oj Romciu - nie wiedziałam, że u Ciebie taki ciężki okres. Tym bardziej doceniam, że miałaś chęć u mnie do żartów się przyłączyć.
A roślinki - jak widać - radzą sobie znakomicie. Świeże, wiejskie powietrze im służy.
Pozdrawiam serdecznie i ciemne chmury myślami odganiam.
No tak czasem bywa. Chęci do żartów mi wracają właśnie! Rodzina zdrowotnie się poprawia, starsza latorośl wraz z mężem i przy pomocy młodszej latorośli mają zająć się Dziadziuśkami. My wybywamy na wieś. Choć telefon przy tyłku trzeba będzie nosić w razie alarmu.