Te krzaczory sięgają mi do kolan raptem. Ale cieszę się, że są! Najwyraźniej moje złe traktowanie (kosiarka), a później brak doglądania mojego wystarczył by sie pozbierały. Na serio to ocenię je dopiero wiosną przyszłego roku. Jeśli nie wymarzną znów do ziemi.
Łączka to skutek uboczny braku czasu i naszej nieobecności na działce ze względów wiadomych. Ale była na tyle czarowna, ze wykosiłam większość, a mały skrawek zostawiłam . Wykosiłam dopiero tydzień temu. Fruczaków u mnie o tej porze zawsze dużo , tylko "złapać" komórką to diupka wychodzi.