Dalej pojechaliśmy do miescowości Masca

I tu zaczął się prawdziwy hardcore

Mieszka tam z 40 osób, dawniej można było się tam dostać tylko od strony oceanu przez wąwóz (niestety obecnie zamknięty), 10 lat temu położono asfalt. Droga jest wąska jak kiszka, ciężko się minąć, a dodatkowo wjeżdżają tu autobusy. Zakrętów chyba z tysiąc, na których wszystkie czujniki w samochodzie pikają, generalnie tu już mój żołądek był w przełyku
Zdjęcie zrobiłam gdy stanęliśmy z boku, na takiej jakby mijance, bo w ostatniej chwili zauważyliśmy, że z dołu jedzie autobus
Widoki niezapomniane, warto było, zdjęcia tego nie oddają...
Prześliczne schodki do jednego z domów w Masce, obstawione doniczkami z kwiatami, ogrodomaniaków i tam nie brakuje
Powrót, to już jakaś masakra, cały czas na "jedynce", bo za autobusem, który często nie mógł wyrobić na zakręcie i staczał się do tyłu...