Wczoraj miałam kryzys ogrodowy. Nachodzi mnie taki co roku, kiedy z niczego nie jestem zadowolona, mam wrażenie, że spędzam życie na pieleniu zamiast na cieszeniu się ogrodem i ostatecznie mam myśl, żeby wszystko zabetonować i mieć z głowy. Ale dziś spojrzałam na wszystko inaczej, zgodnie z hasłem "powstań, popraw koronę i zasuwaj"

i zabrałam się do roboty. Aż tu nagle przychodzi mąż i pyta czy nie potrzebuję trochę betonu, bo mu trochę zostało a robi konstrukcję pod taras. No a gdzie on był wczoraj z tym swoim betonem kiedy go potrzebowałam?

Ale wiadomo, beton, która dziewczyna nie potrzebuje betonu?

Szybko przemyślałam do czego mogę go wykorzystać i od jutra bawię się w murarza. Jak mi wyjdzie to pokażę a jak nie to zapomnimy o sprawie