Byłam w ogrodzie i na sam początek się ucieszyłam, że śladów uszatego nie ma, a potem załamałam jak zobaczyłam co z moich zimozielonych zrobił śnieg

dobrze , że kulki zdążyłam wczoraj związać bo dziś to bym z nich musiała chyba zrezygnować. Spędziłam czas na otrzepywaniu 20 cm - etrowej, ciężkiej jak ołów powłoki śnieżnej , a w zasadzie skorupy

niektóre szmaragdy nie wyglądają już jak szmaragdy, jałowce leżą przybite do ziemi, cyprysy i cisy rozkraczone na wszystkie strony, hortensje bukietowe wszystkie bukiety mają do samej ziemi przygięte. Trzy jałowce wzdłuż ścieżki z piasku wyglądają jak zużyte miotły. Nigdy ich nie wiązałam i zawsze ok były nie wiem co się dzisiaj stało, że nie dały rady
Wszyściutkie karmniki były puste, szok nawet ten w szałasie i w brzeziniaku, a tam najmniej zaglądają.
W tych nowych domkowych, samo ziarno się wysypuje jak są napełnione , a też okazały się prawie puste

Babcia mówi, że 5 srok dzisiaj w jednym karmniku się biło, aż je rozganiała, ciekawe o co im poszło...no i do karmników w podwórku do tej pory nie zaglądały tylko u góry przy szałasie buszowały.
Wykopałam dzisiaj

galtonię i okazało się że mam dwie olbrzymie cebule, olbrzymie to znaczy większe od męskiej pięści każda

A przecież kwitły dwa razy w tym sezonie i nasiona pozawiązywały, które dojrzały.
Nic im nie było mimo przymrozków wcześniejszych i teraz śniegu, nie wiem czy z jedną za rok nie spróbuję zimowania w gruncie.
Klony palmowe dostały trocinki na korzenie, a osmantus i kiścień makijaż opatulone.
Na oczku lodu nie było , ale śniegu napadało i zrobiła się taka śniegowa bryjka, ryby siedzą pod styropianem.