Chyba po raz pierwszy odpowiem zbiorowo, wybaczcie.
noc była spokojna, ale dzień nadrobił na długie miesiące.
Rano oczywiście zostałam z Nią sama, bo reszta do pracy i szkoły się rozjechała. Mierzę gorączkę, znowu 38,6

Ale kręci się w głowie i chce wymiotować

Prawie przez godzinę podawałam leki ranne po jednej tabletce co kilka minut i poiłam. Piła o dziwo chętnie tym razem. I jak wczoraj mówiła , że wapno to okropnie gorzkie jest, to dzisiaj stwierdziła, że tej oranżadki mogłaby cały dzień pić bo orzeźwiająca.
Mierze ciśnienie, i najpierw tym nadgarstkowym było150/93, a na naramiennym 131/59....zgłupiałam, a potem jak gorączkę zbiłam 94/47, ale tętno bardzo niemiarowe.
Poleciałam do ośrodka dobiłam się do lekarki....chciałam wizytę domową , choćby płatną...nie było szans:9 ale Pani doktor zgodziła się, że wyjmę kartę i da skierowanie na RTG klatki( dała jeszcze w razie czego na zapas skierowanie do szpitala)i powiedziała, że takie tętno to przy migotaniu przedsionków może być



Wydzwoniłam tatę, wrócili wcześniej i pojechaliśmy. Rtg zrobione, lekarza wydzwonili z oddziału. Przyszedł od razu.....i znowu kłopot bo zamiast zdjęcia babci komputer wyświetlał mu inna kobietę o tym samym nazwisku...dopiero po 20 minutach pielęgniarce udało się właściwe otworzyć( komputeryzacja psia krew)
Zbadali saturacje najpierw, było 95. Ekg w normie, ale w RTG zapalenie prawego płuca



Nie poszła na ten antybiotyk
Lekarz chciał zostawić w szpitalu na pulmunologii( byliśmy przygotowani- torba w bagażniku)
Babcia kategorycznie odmówiła...lekarz był zaskoczony, rozłożył ręce i wypisał receptę na zastrzyki. Miały być podawane dożylnie przez wenflon.
Żadna ze znanych mi pielęgniarek się nie podjęła, bo im nie wolno poza szpitalem
Lekarka w ośrodku powiedziała, że jak ją rano przyprowadzimy to może Jej dać w kroplówce, ale wieczorem trzeba jeździć do szpitala



Znowu wydzwanianie do lekarza który dal skierowanie, żeby zmienił na domięśniowo( tata pojechał odebrać) Znowu wydzwanianie za pielęgniarką. W między czasie przyjechał Jej młodszy syn z Torunia( jeździł kiedyś na karetce) podał pierwszy domięśniowy. Teraz czekamy na pielęgniarkę, gorączka znowu już 38,4.
Lekarz powiedział, że jak nie poprawi się w ciągu trzech dni to wracać na szpital.
Mam dość....jestem dętka. A jutro mnie czeka ciężki dzień.Mam nadzieję, że na ten antybiotyk pójdzie.