sylwia_slomc...
22:25, 05 lut 2018
Dołączył: 20 kwi 2015
Posty: 86786
Wiem jak z naszą było jak nogę złamała w kolanie, parę lat temu. najpierw nie pozwoliła dachówek z podwórka posprzatać...tak tak dobrze pisze całe podwórko usłane było starymi dachówkami, żeby kury nie grzebały. A potem nie poczekała ,aż przyjdziemy tak jak było umówione, żeby wiśni urwać tylko Ona musi sama....potknęła się i upadła na kolano. my przyszliśmy na czas czyli trzy godziny od upadku. Ona na klęczkach bo nie mogła wstać po schodach do domu weszła i starą chustka kolano owiązała. Nie zadzwoniła do nas
Jak przyszliśmy noga fioletowa , spuchnięta, stanąć na niej nie mogła, ale do lekarza nie pojedzie. Uparłam się na siłę wzięłam na prześwietlenie. Lekarz dał w gips - nie zgodziła się na szczęście tamten powiedział Jej, że nic go to nie obchodzi gips musi być i dał Jej od pośladka po palce. Uziemiło Ja na dwa miesiące blisko, ale też chciała do siebie, była u nas bo jak do kibla na polu po schodach sama by zeszła???
Była kompletnie zależna od tego czy się Jej pomogło wstać i zaprowadziło do łazienki te parę metrów dosłownie, a gdzie tam schody
Gips ciężki nie mogła o kulach go unieść. ale tez ja byłam ta zła bo ten gips ma przeze mnie
już się przyzwyczaiłam

Była kompletnie zależna od tego czy się Jej pomogło wstać i zaprowadziło do łazienki te parę metrów dosłownie, a gdzie tam schody



