Na wskutek przymrozków majowych mój nowy klonik zmarzł. Listki zeschły ale ich nie urwałam (nie chciałam mu zaszkodzić). Dzisiaj wracam z działki i jakież było moje zdziwienie jak spostrzegłam, że mój przemarznięty klon zaczął wypuszczać nowe listki. Chwała mu za to.
Zbyszek dobrze radzi. Jesli grzyb nie zaatakował to wstrzymaj się z eksmisją.
Właśnie kilka dni temu moja fortegilla ożyła jak feniks - wydawała się być trupem, a jednak
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)
Mnie też pocieszacie. Po kwietniowych przymrozkach, kiedy okryłam klony z liśćmi po raz drugi, wypadły mi dwa. Już chciałam je odsadzać. Poczekam jeszcze cierpliwie, może jest nadzieja.
Z mojego doświadczenia w kwestii okrywania liściastych klonów mogę powiedzieć tylko tyle, że jedynie niezawodne są maty słomiane.
Jeśli nie mamy mat to musi być to jakiś gruby koc/kołdra i absolutnie nie może dotykać rośliny. Czyli najlepiej wbić jakieś duże kołki i na tym, jak namiot zawiesić ochronę. Nasada pnia i system korzeniowy (to ten u klonów jest najbardziej wrażliwy) trzeba obsypać kilkoma workami kory.
Tak okryłam swojego klona i nic go nie tknęło.
Maty warto kupić, choć tanie nie są, ale zadbane i zabezpieczone przed zębami myszy służą wiele lat - u mnie 8 rok.
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)