Właśnie wróciłam z kopania. Ale się umordowałam, ale jaka zadowolona jestem

Dwa dni z łopatą w łapkach, sobota i dziś od rana do nocy.
Normalnie, będziecie ze mnie dumne/dumni. Ba, nawet sama z siebie jestem dumna. Nie zrobiłam bałaganu! Ha ha.
Wyszłam z założenia, że skoro ma być elegancko na froncie, to rabata w kształcie kiszkowatego trapezu będzie się jednak z elegancją mijała. Więc zrobiłam równiuteńką rabatkę, po całej długości w tej samej szerokości. Cis i grab posadzony według wskazówek Pszczółki. Co do centymetra

A że małe to wszystko i rośnięcia jak na drożdżach kompostu potrzebuje, to zanim rabatę zapełni, z przodu tłum będą robiły ciemierniki, też zresztą potrzebujące czasu na osiągnięcie zadowalających rozmiarów.
No i musicie mi uwierzyć, że nic więcej tam nie posadziłam

(bo zdjęcia będą dopiero w środę).
Ale, ale... Zostało mi jeszcze sporo cebulek szafirków i tulipanów. I trochę mnie kusi, czy dosadzić tam, czy to już za dużo?