W tym roku kwiatów będzie mniej, albo z powodu suchego lata - chociaż ogródek był podlewany codziennie, albo z powodu zimy nie zimy.
Dziś mam kiepski dzień...dzień strat.
Najpierw koleżanka forumowa uświadomiła mnie, że moją hakuro wpiernicza krytoryjek olchowiec....można robić opryski....ale nad samą wodą się nie da, więc trzeba będzie ciąć....zostanie duuuża pustka.
Potem na wieczornym obchodzie odkryłam, że mój największy, najbardziej dorodny ciemiernik choruje - myślę, że na fytoftorozę - i znów pewnie nie do uratowania. Wszędzie piszą żeby wykopać, spalić i jeszcze ziemię podmienić i spryskać wkoło.....masakra.....mam dość.
Chodzę koło każdej roślinki, doglądam...nie lubię mieć strat.
Wbrew zasadzie na O. "nie rozpaczać, będzie miejsce na inne".
Ja nie chcę mieć ciągle małych pitułek, tylko duże dorodne rośliny...a jak będę ciągle podmieniać to kiedy to urośnie?
Krytoryjek! Kto to wymyśla takie nazwy dla tych zwierzaków? A tak poważnie to bardzo Ci współczuję strat. Pomóc nie umiem. Mnie jakieś poważne plagi tfu, tfu omijają, ale liczę się z tym, że to też do czasu. Na razie tylko straty pozimowe, ale to jakoś tak dla mnie mniejsze zło jest niż straty chorobowe. Macham Ci na pocieszenie!
Sylwia obejrzałam no i załamka. Kurcze, żeby tak załatwić takie wielkie drzewo! To moje straty to normalnie pikuś przy utracie takiego drzewa, w końcu na taki rozmiar czeka się latami. Wieeelka szkoda, bo wierzby nad wodą wyglądają zjawiskowo. Towarzyszę Ci w bólu.