Dziewczyny jestem, ale odpoczywam i nabieram sił.
Grudzień miałam wyjątkowo ciężki - nabawiłam się paskudnego przeziębienia, trzymało mnie cały miesiąc. Może przeszłoby szybciej, gdybym siedziała w domu, ale niestety wszystko zwaliło się na raz.
Moje szkolenie w ramach pracy zawodowej, choroba córki, urodziny Antka- kameralnie w domu, potem zaraz Zośki już z rodziną, musiałam piec różowy tort, a potem urodziny Antka - zabawa poza domem dla 12 dzieciaków, tort musiałam znowu piec. Potem występny dzieci w szkole, a ja wciąż chora, zajęcia dodatkowe cały czas, przed świętami pogrzeb - 50 km od domu, zimno w kaplicy, doprawiłam się z chorobą jeszcze lepiej. Potem święta, mąż wolnych dni nie dostał i zakupy spadły na mnie, całe szczęście, że Święta wzięły na siebie obie Mamy, bo ja nawet nie sprzątałam, dzieciaki odkurzały z udziałem męża. Ja nie miałam sił. Po Świętach jeszcze sprawy niecierpiące zwłoki do załatwienia i tylko ja mogłam to zrobić. W sylwestra spałam już o 22-ej.
Taki był mój koniec roku. Choinki miały tylko dzieci w pokojach, u nas zdobyłam się tylko na lampki na szafce.
Teraz odpoczywam, mam takiego lenia że często siedzę w fotelu i obserwuję jak ferajna ptaków przylatuje do karmnikowego drzewa - ostatnio nawiedziła nas fala dzwońców i co raz częściej przylatują raniuszki - białe kuleczki z czarnym długim ogonkiem
Zdjęć nie robię, bo wychodzę na dwór jak tylko muszę.
Planów ogrodowych wielkich nie robię, ogród w tym roku poradzi sobie bez konkretnych zmian. Może nawadnianie dokończę, ścieżki w warzywniku... zawsze coś się znajdzie. Reszta zależeć będzie od moich chęci i zasobności portfela. Bo w tym roku przyszedł czas na dom - pora go wykończyć i od razu odświeżyć

Liczę, że będzie wtedy spokoju na dłużej.
niedługo wiosna i więcej sił będzie na ogród i zdjęcia
a dziś mróz -10, siedzę przy kominku z dobrą książką... pozdrawiam Was wszystkie..