Dwa dni wertykulowałam trawnik, po tej zimie to jakieś kosmiczne ilości tego syfu były. Mogłabym wypełnić wywrotkę. Nie czuję rąk.
Najpierw jechałam bez kosza, bo latanie z nim co 2 min było męczące, wolałam przejechać i zgrabić ręcznie, drugi i trzeci raz już z koszem. Mój "trawnik" ma jakieś 700-800 metrów, współczuję tym co mają większy areał.
Jutro rozsypię nawóz, mocznik jako pierwszy - dużo azotu więc trawka zieloniutka pójdzie szybko. Na razie wygląda okropnie, ale niedługo boso będzie można chodzić.