Patrzyłam w int i mnie to wygląda na raka bakteryjnego ale ja nie znam się na chorobach więc to tylko taka sugestia. Gdyby to było to to trzeba wycinać do zdrowej tkanki i zabezpieczać wtedy czymś chemicznym, usuwać liście, coś do gleby tez
Też myślałam o raku bakteryjnym.
Ale tu jakby nie ma co wycinać do zdrowej tkanki.
To białe to nie jest narośl. To spływa. Jak taki formujący się stalaktyt.
I to nie jest jedno miejsce.
Już w zeszłym roku był wyciek soku w innym miejscu, ale bez tego białego, "drożdżowego". Szerszeń tam latał, więc to zasmarowałam maścią.
Dopiero dzisiaj jakoś przejrzałam na oczy. Zaczęłam się temu drzewu dokładniej przyglądać. Jak się poprawi pogoda to jutro obfocę. Wydaje mi się, że wyżej jest jeszcze jeden formujący się wyciek "drożdżowy".
Ja codziennie przechodzę tuż obok tego dębu. I dzisiaj ten wyciek "drożdżowy" zauważyłam.
Mam zdjęcie z 3 czerwca tej strony drzewa od ziemi. Nie widać na nim dolnej części tego wycieku. Więc wydaje mi się, że to w się zrobiło w ciągu kilku dni.
Jakoś brak mi wiary w możliwość wyleczenia ogromnego drzewa, która nagle zaczyna "wyrzucać" coś ze swoich bebechów.
Nie ma jak tego opryskać. Da się tylko podlać. Ale jakieś straszne ilości chemii by to musiały być.
Ale może się mylę.
Może to nie "wypływa" z bebechów tylko np. coś się namnożyło na wyciekającym soku.
Marysiu, jak u Ciebie turzyca brzegowa, którą razem kupowałyśmy w zeszłym roku w ZP? Powiem Ci, że chyba miałam zaćmienie umysłu decydując się na nią. Wylądowała ostatecznie przy zmywaku i ma płukane warzywa/owoce nad sobą. Jakoś daje radę i nawet nieźle wygląda, ale śmieję się do dzisiaj z siebie, że ja przywlokłam na swoją działkę.
o kurde!
Oczywiście, że nie wyjmowałam, ale u mnie ona rośnie w takiej rzec można donicy- nie ma jak się rozprzestrzenić- chociaż będę obserwować. Okolice tego miejsce maja pecha do ekspansywnych roślin- wywaliłam stamtąd konwalię ale odbija co i rusz, obok rośnie barwinek i mięta, do tego wilczomlecz strasznie ekspansywny. A teraz jeszcze ta turzyca.
Jak mnie wkurzą, to je wszystkie zostawię i niech się pozabijają!
To co piszesz to potwierdza tego raka. Ja bym skontaktowała się jednak z jakimś dendrologiem. Szkoda takiego dużego drzewa. Oni maja duża wiedzę ten temat.
Dochodzę do wniosku, że to wypływające coś to może sfermentowane soki.
Przed chwilą zaobserwowałam wiewiórkę, która zasmakowała w tych spływających "drożdżach".