Dziewczyny, pozwolcie ze odpowiem w jednym poscie. Otoz wczoraj wieczorem rzeczywiscie odwazylam sie i zlalam ogrod woda, tz ustawilam strumien na mgielke i takim oparem wodnym otulilam rosliny.
Nie pytajcie jak sie czulam i jak mi serce walilo, balam sie, po prostu sie balam. Nie znajac dokladnie tej metody, nie wiedzac jak ogrodnicy dozuja wode, ile, jak czesto, o ktorej godzinie, przy jakich minusach...mialam wrazenie ze zabijam swoj ogrod. Rany.
Ogrod zyje i ja tez

Natomiast ogrody sasiadow, w miejszym lub wiekszym stopniu, sa zniszczone.
p.s wyobrazcie sobie miny sasiadow, ktorzy do poznego wieczoru okrywali swoje rosliny spieszac sie przed noca...i mnie stojaca w czapce i rekawiczkach podlewajaca ogrod...
Pokaze Wam kilka fotek, zrobilam je u siebie i u sasiadki w ogrodzie.
Jej klon.
moj klon
Jej magnolie