Znowu odpowiem zbiorowo. Te widoki będą towarzyszyły mi jeszcze bardzo długo. Cóż, nie mamy żadnej szansy uchronić się przed takim żywiołem. Jestem szczęśliwa, ze jesteśmy cali i zdrowi i że dom stoi tak, jak stał.
Psychicznie dochodze do siebie, chociaż na widok każdej ciemniejszej chmurki i silniejszego podmuchu wiatru oglądam się za siebie i zwyczajnie bardzo się boję.

Do środka lasu nie wchodzę, sprzatam trochę ogród z gałęzi porozrzucanych wszędzie. Jestem na etapie: nic mi się nie chce
Pochodzilam dzisiaj po ogrodzie i zrobiłam sporo zdjęć ale pokażę jutro jak zgram do komputera. Pięknie wyglądają róże, monardy, zaczynają kwitnąć jezowki. Nie wiem jak poradziły sobie z wichura, ze nie są połamane.

Trzcinniki, miscanty rosną jak na drożdżach

aha, derenie wreszcie po podmarznięciu majowym zechciały urosnac do jakichś możliwych rozmiarów.
Przed sama wichurą zdążyłam pociachac bukszpany i trochę cisy.
I nowina niesamowita, wreszcie doczekam się może śmietnika, słupki juz wbetonowane

Hmm, czy półtora roku to dobry czas oczekiwania ?