Z wielką przyjemnością poczytałam sobie zaległości październikowe i listopadowe

. Cieszę się, że po tylu nerwach i trudach udało się zrobić dach. Wreszcie podwórko uwolnione z materiałów budowlanych i kolejny krok do przodu

.
Śliczne zdjęcia lukrowanych mrozem różyczek

. Remontów wszelkich współczuję, ja po październikowej rewolucji sypialnianej straciłam zapał. Ale ja to taki charakter "słomiany ogień". Musi być szybka realizacja, jak coś się przewleka, to tracę serce. A teraz dodatkowo mam dużo pracy w pracy, wyjazdy, syna ze szkolnymi problemami na głowie i już kompletnie odpadam z innymi inwencjami. Czytam na O. jak się rozkręcają przygotowania do świąt i zazdroszczę, bo mnie to jakoś w tym roku święta nie cieszą. Czuję takie znużenie, że jak pomyślę o przygotowywaniu czegokolwiek to najchętniej udałabym, że świąt nie ma.
Łoj, ale się powyżalałam, sorki Iwonka.
Życzę zdróweczka dla Was obojga

