To Purple Fountain, kupiłam kilka lat temu malutkiego, miał ok. 70 cm. Przesadzany ze trzy razy stał prawie w miejscu. Dopiero w ubiegłym roku "przytył" i wystrzelił wreszcie w górę. I znowu muszę go przesadzić jesienią, aż się boję, bo po tylu latach czekania na jakiś efekt nie chciałabym go stracić.
Trochę mi nie pasuje na tę odmianę. Na zdjęciach w necie Golden Torch ma domieszkę takiego łososiowego koloru, w moim tego nie ma. Zresztą nie wiem czy za czasów Dziadka były już takie wymyślne odmiany. Ten rh ma ze dwadzieścia lat. Ktoś mi kiedyś podawał nazwę, nawet pasowała, ale oczywiście zapomniałam.
Co do Jordana, to tak go oglądam, że nie możliwe żebym nie zauważyła nowych przyrostów. No jakiś leń z niego, jak nic
O zawilcach już napisałam u Ciebie. Mirelko, nie mam pojęcia dlaczego ten mój Jordan taki oporny w rozroście. Może potrzebuje jeszcze trochę czasu? Ma tam bardzo mało słońca, może to też ma jakiś wpływ.
Helen, bardzo Ci dziękuję, ale jak widzisz duuuużo jeszcze do zrobienia. Nawet miejsca obrobione wymagają jednak poprawy albo dokończenia. Tego na fotkach nie widać.
Mówisz, że takie wojskowo wytresowane są. A powtarzają bez wykopywania? Niby mam tylko kilka sztuk, to żaden problem wykopać. Ale nie wiem czy mi się będzie chciało, zawsze mam ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Jeny, kiedy ja będę miała czas na takie pierdółki jak wykopywanie tulipanów?.