Ja kiedyś sobie założyłam taki cel wewnętrzny, aby przynajmniej 1-2 razy w miesiącu zrobić coś tylko razem z synem. Póki jeszcze on chce lub ja mogę. Aby miał szersze choryzonty i wspomnienia. Gdyby coś mi się stało. A to kino. A to opera czy teatr. A to zoo. Papugarnia czy Rogów. Fabryka czekolady lub strzelnica. Czy park linowy albo wspólne pójście na lody i nicnierobienie. Chcę, aby zobaczył więcej niż ja w jego wieku ale nie na zasadzie, że zajmę cały jego czas czy mój. Nie realizuję moich marzeń jego kosztem. Wiem, że nadal za dużo poświęcam czasu na pracę i na ogród ale bez tego jest mi źle. Bo to lubię. Ciężko znaleźć balans. Ale warto bo potem to "se nie wrati". Błędy popełniamy. Chwile z bliskimi docenia się wtedy, gdy ich brakuje. Niestety. A dzieci szybko dorastają...a inni niestety chorują i może ich szybko zabraknąć.