A to ja jakoś nie jestem bardzo łasa na słodycze

Zresztą, chociaż lubię, zawsze potrafiłam sobie je dozować, żeby na dłużej starczyło. Przypomniało mi to czasy wyjazdów na kolonie, kiedy każdy dostawał słodyczową wałówkę od rodzicó i u większości osób wszystko znikało albo już w drodze autokarem albo w pierwszych dniach kolonii, a u mnie cały czas mialam słodycze przywiezione z domu do ostatniego dnia obozu, haha