Dzięki, przyznam, że bez tego mojego syncia byłabym daleko w polu...
Przyszedł, złapał za łopatę i poszło...
Mi też było raźniej, bo nie byłam sama...
PS. A przyszła (chyba) synowa skosiła trawę
Dobra dziewczyna, choć wiele musi się nauczyć, każdemu życzę takiej synowej (o ile nią zostanie). Mam z nią bardzo dobry kontakt a nawet mówi, że lepszy niż ze swoją mamą.
Z nasionami lotosu poradziłam sobie w następujący sposób:
- po 48 godzinach moczenie nic się nie działo, więc postanowiłam zadziałać, spiłowałam (nabawiłam się odcisków_ na tarce do stóp nasiona z obu stron i wrzuciłam do wody, pęczniały, pęczniały a dziś zauważyłam że
dwa z dziesięciu puszczają pędy
czekam na następne