Miałam kiedyś rokitnika, przez pierwsze kilka lat nie było z nim problemu. Ładnie go przycinałam i wyglądał nieźle. Niestety później miałam pełno młodych sadzonek wszędzie. Te które wyrosły w trawniku i były koszone razem z trawą rozkrzewiały się i nabierały masy. Z wyrwaniem tego był nie lada problem, bo się okazało, że one połączone są korzeniami.
W takim razie nie będę go u siebie sadzić, nie chcę ekspansywnych roślin.
Jeszcze się nie pochwaliłam ale dojrzałam i jestem na etapie wyrywania pięknych sumaków już dwa usunęłam jeszcze jeden.
Jeśli sumaki zawiązywały u Ciebie tak zwane szyszki, to po kilku latach będziesz jeszcze znajdywała młode sadzonki. To też paskudnie się sieje, też go miałam.
Nie wiem co to jest, ale przypomniała mi się akcja, jak moja mama przywiozła jakieś roślinki z Bieszczad . Jedną sadzonkę wykopała z jakiegoś rowu przy drodze , rozsiało się znakomicie po ogrodzie, ja też zostałam tym obdarzona (przyjechało z czymś do mnie, bo większość dotychczasowych moich roślin mam z nadwyżek od mamy). Nie mam pojęcia co to jest, rośnie na ponad 2 metry (na zimę ścinam) i ma żółte kwiatki. Podejrzewam topinambur-słonecznik bulwiasty (wygooglowałam sobie, i wszystko się zgadza )
Te czerwone gałązki to może być dereń świdwa. Ale on też jest ekspansywny. Rośnie na działce, pozostawionej bez opieki, graniczącej bezpośrednio z moją. Niestety mój eM co jakiś czas musi tam wchodzić z meczetą, bo już porosły całą szerokość tamtej działki i gałązki pchają się przez siatkę, a ja ciągle wyrywam na granicy młode sadzonki idące jak perz, tylko z solidniejszych korzeni Dodatkowo też się sieją , bo młodziutkie sadzonki też gdzie nie gdzie plewię, Fakt, że na te krzaczory przylatuje stado ptactwa, dopóki nie wyjedzą czarnych owocków. A ja korzystam z tych bordowych gałązek do świątecznych stroików. Ale do ogrodu nie polecam, wręcz ostrzegam!