Tak, Zbyszku. Jak sobie sami nie pomożemy, to nie ma co liczyć na kogoś.
W zamierzchłych czasach na choroby płucne, to serwowano kogel-mogel, jajko na miękko, masło z miodem, cebulę w różnej formie, na surowo, w syropie, pieczoną, gotowaną. jajko prosto spod kury. Kto przeżył, jego wygrana, żył długo i szczęśliwie. A dziś? Od razu szpital i respirator.
A w szpitalu?
Leżę sobie. Nic nie robię.
Oczy w słup.
W nosie mam 2 rurki.
Na twarzy maska z tlenem.'
Oddychać już nie muszę,
tłoczą mi coś. wbrew mojej chęci.
Och jak mnie to kręci.
A jak zabraknie prądu?
Albo zwyczajnego dozoru?
Cóż, zakaszleć się można na amen,
a jak nie, to do''usioru",
Tylko kto to sprzątnie spod mojego zadka?
Do mnie nie ma dostępu,
ni rodzina, ni sąsiadka.
W taki szybki sposób zwalając na covidy ,
rząd pozbywa się starych,
i wszelkiej innej bidy.
Ci co nie mogą pracować,
i żyć nie powinni.
Potrzebni są zdrowi,
żeby płacili haracz fiskusowi.
Wolę, zostać w domu,
tu we swojej chacie,
nawet jak się obrobię,
ma kto mi zmienić gacie!