Dziewczyny, widzę że kilka z nas "zarobionych po pachy" i na swoim. To może by tak nowy wątek dla "rzucania mięsem" dla relaksu. Ja sama czasem zastanawiam się czy nie kupić beczki Randapu i nie zlać wszystkiego w cholerę. Myślę czasem na co mi to było, szczególnie kiedy wychodzę po ciemku z ogrodu i dobrze, że nikt mnie wtedy nie widzi, bo brudna i lepka od potu ledwo ciągnąc nogę za nogą. Bywa, że jestem tak bardzo zmęczona, że myślę że nie dojdę, padnę i psy będą na mnie sikać. I o co mi to było? Chyba po to żeby wszystkich dookoła nie pozabijać, bo jak nic nie idzie myślę tylko o tym, żeby wieczorem iść do ogrodu i mimo całego bałaganu czymś się jednak zachwycić. Zawsze znajdzie się się motyl, kwiatek, kamyk, ptaszek. I mam tylko jedno życzenie, że może dzięki temu forum znajdę jakiś sposób na takie zmiany w ogrodzie, które pozwolą choć raz, choć za kilka lat usiąść i poczuć spokój, a nie poczucie winy. Trzymajcie się wojowniczki.