Mam takiego niemiłosiernego nerwa na tą pogodę, że chyba włosy z głowy wyrwę

chociaż to miało by swoje zalety bo od miesiąca do fryzjera dotrzeć nie mogę.
Wszystko idealnie zaplanowane, rośliny kupione, wolne załatwione i wszystko się posypało. Udało mi się wykopać rośliny, przekopać ziemię z obornikiem przekompostowanym i ułożyć na nowo kostkę... a gdzie reszta.
Ehh złość piękności szkodzi jak to mówią