Mam taką samą maszynę, ale u mnie wszystkie kobiety szyły, dodatkowo w szkole miałam na ZPT lekcje obsługi maszyny (ja już umiałam). Na studiach szyłam sobie spodnie (z wykroju to łatwizna) i czasem jakąś bluzkę (wbrew pozorom trudniejsze) - nie miałabym co na siebie włożyć, gdyby nie to - a niektórzy do dziś pamiętają moje pasiaste kolorowe portki Przecież takie były czasy, że sklepy, co za tym ciuchy, były tylko dla 'pań' albo dzieci
Tylko haftowania nienawidziłam, szydełkowanie i robienie na drutach wszystkie trzy miałyśmy opanowane, chociaż to moja siostra jest niedoścignionym wzorem cierpliwości i precyzji. Mi się zdarzyło np. uszyć jeden but (espadryl), a na drugi już nie mieć siły